Cape Town, RPA
Kiedy Bartolomeu Diaz - portugalski żeglarz i odkrywca - jako pierwszy Europejczyk zobaczył Przylądek Dobrej Nadziei w 1487 roku, pewnie się nie spodziewał, że w tym miejscu wyrośnie miasto pełne kontrastów. Za początek Cape Town uchodzi jednak rok 1652, kiedy to holenderska Kompania Wschodnioindyjska urządziła tu swoją placówkę, budując fortecę i ogród.
Nazwa Cape Town związana jest z oddalonym o 55 km skrawkiem Afryki. Kolonizujący południową Afrykę Holendrzy nazwali położoną na północ od przylądka osadę Kaapstad, co Anglicy przetłumaczyli właśnie jako Cape Town.
Na widoczną w oddali Górę Stołową można wjechać kolejką liniową albo po prostu wejść. Nawet z centrum miasta można znaleźć szlaki prowadzące na szczyt. Piesza wędrówka trwa około 1,5 godziny, ale za to jaki widok.
Schodząc, warto zwiedzić winnice Groot Constantia, które należą do najstarszych w Afryce Południowej oraz przylegającą posiadłość powstałą w 1692 roku.
Z czasów kolonizacji holenderskiej, a później także brytyjskiej pozostało wiele ciekawych budynków, obok których wznoszą się współczesne szklane wieżowce.
Kto się zmęczy zwiedzaniem kolejnych muzeów (np. Muzeum Południowej Afryki), ten może znaleźć wytchnienie w licznych ogrodach i parkach. Pierwszym "zieleńcem" były Ogrody Towarzystwa, założone w 1652 roku przez Holendra Jana van Riebeecka. To właśnie on sadził pierwsze krzewy, które z czasem rozrosły się do rozmiarów ogrodu botanicznego.
Zwiedzając Cape Town należy pamiętać o bezpieczeństwie. Tu wciąż znajdują się dzielnice nędzy. Najlepiej omijać je szerokim łukiem, ale jak ktoś pragnie mocniejszych wrażeń, może wynająć przewodnika, który przybliży mu ten świat. Do tego lepiej poruszać się po głównych, dobrze oświetlonych trasach i omijać tak zwane skróty, bo można zostać bez portfela i innych wartościowych rzeczy. Podczas Mundialu w RPA w 2010 roku para dziennikarzy z zagranicy skorzystała z takiego skrótu i nie dość, że zostali bez sprzętu, to jeszcze napastnicy zabrali im spodnie oraz buty.
Zwiedzając Cape Town należy pamiętać o bezpieczeństwie. Tu wciąż znajdują się dzielnice nędzy. Najlepiej omijać je szerokim łukiem, ale jak ktoś pragnie mocniejszych wrażeń, może wynająć przewodnika, który przybliży mu ten świat. Do tego lepiej poruszać się po głównych, dobrze oświetlonych trasach i omijać tak zwane skróty, bo można zostać bez portfela i innych wartościowych rzeczy. Podczas Mundialu w RPA w 2010 roku para dziennikarzy z zagranicy skorzystała z takiego skrótu i nie dość, że zostali bez sprzętu, to jeszcze napastnicy zabrali im spodnie oraz buty.
Cape Town nie należy do najbezpieczniejszych miast świata. Szczególną uwagę należy zachować także uprawiając sporty wodne. W tych wodach nie jest rzadkością spotkać się oko w oko z żarłaczem ludojadem.
Komentarze
Prześlij komentarz