Zombi?
Haitańscy czarownicy voodoo podobno potrafią wskrzeszać niedawno zmarłych i zmieniać ich w bezwolnych niewolników, zombi. Sama nazwa wywodzi się od afrykańskiego słowa zumbi, używanego w Kongo, a oznaczającego "fetysz", bądź "uwięzionego ducha". W ten sposób określano fizycznie żywych ludzi, których dusze zagubiły się lub zostały "schwytane" przez czarownika i którzy nie potrafili odróżnić dobra od zła. Zwykle przypisywano to czarom.
Zulusi z Natalu powiadają, że tacy ludzie "chodzą jak zombi". Jedna z ich legend mówi o dwóch braciach - Sipo i Wambie. Wamba zachorował, nagle się zestarzał i zmarł. Sipo pochował go, choć ciało brata nie zesztywniało, co oznaczało, że przyczyną śmierci były czary. Następnego ranka Sipo zobaczył rozkopany grób, z którego zniknęło ciało. Wędrował później, poszukując czarownika, aż przybył do miejsca, gdzie robotnicy pracowali bez pieśni i bez ożywienia. Był wśród nich także Wamba, milczący, z poszarzałą twarzą i rozciętym językiem. Sipo zabrał brata do domu, lecz niedługo potem Wamba zmarł i tym razem na dobre.
W Dahomeju nazwa zombi odnosi się do boga-pytona. Haitańczycy mówią, że aby ożywić ciało zmarłego, należy wezwać boga-węża Damballaha.
Istnieje też teoria, że zombi to tak naprawdę ludzie pogrążeni w głębokiej śpiączce. Za jej przyczynę uznaje się lek na bazie tetrodoksyny. Substancję tę uzyskuje się z tkanek specjalnego gatunku ryb - fugu (rozdymka), dobrze znanych w Japonii.
Małe dawki powodują zewnętrze znieczulenie, zaś większe podobno "pozacielesne" doznania, z kolei jeszcze większe prowadzą do pozornej śmierci. Nie da się wtedy wykryć funkcji mózgu, o pracy serca nie wspominając. Pogrążony głęboko w śpiączce człowiek może więc zostać bez trudu pochowany, a później odkopany i "ożywiony" dzięki antidotum. Ożywienie to nie jest jednak pełne, a to dlatego, że trwale został uszkodzony mózg. W ten sposób "tworzy się" idealnego, bezwolnego niewolnika.
Komentarze
Prześlij komentarz