freeganizm
Freeganizm - zwany też dumpster diving - jako ruch, a nie zwyczaj bezdomnych, powstał w latach 90. w USA i był odpowiedzią młodych ludzi na powszechne marnowanie żywności.
Nazwa ruchu wywodzi się od słów "free" i "vegan", ale nie wszyscy freeganie są weganami. Drugi człon tej nazwy rozumieją raczej jako szacunek do przyrody i zwierząt. Nie chcą nadmiernie obciążać natury swoją obecnością. Zamiast kupić wolą pożyczyć od znajomego albo się z nim zamienić na coś innego, zamiast wyrzucić - naprawić. Brak szacunku do jedzenia uważają za hańbę.
Jednak nie każdy freeganin nurkuje w śmietniku. I nie dlatego, że się tego brzydzi, ale dlatego, że w poszukiwaniu wyrzuconej żywności pomaga mu najnowsza technologia. W Kopenhadze na przykład działa ekologiczny supermarket Wefood, gdzie za grosze można dostać żywność, której z powodu kończącego się terminu przydatności do spożycia pozbywają się sieciowe sklepy. A dzięki specjalnej aplikacji na smartfona, można zlokalizować restauracje, w których pod koniec dnia za symboliczne grosze dostaje się jedzenie.
W Stanach Zjednoczonych wielu sklepikarzy wystawia na ulicę produkty, których termin przydatności się kończy. W Polsce coraz częściej można spotkać takie praktyki choćby pod warszawską Halą Mirowską, zaś w Barcelonie opracowano przewodnik po mieście dla freegan.
Nazwa ruchu wywodzi się od słów "free" i "vegan", ale nie wszyscy freeganie są weganami. Drugi człon tej nazwy rozumieją raczej jako szacunek do przyrody i zwierząt. Nie chcą nadmiernie obciążać natury swoją obecnością. Zamiast kupić wolą pożyczyć od znajomego albo się z nim zamienić na coś innego, zamiast wyrzucić - naprawić. Brak szacunku do jedzenia uważają za hańbę.
Jednak nie każdy freeganin nurkuje w śmietniku. I nie dlatego, że się tego brzydzi, ale dlatego, że w poszukiwaniu wyrzuconej żywności pomaga mu najnowsza technologia. W Kopenhadze na przykład działa ekologiczny supermarket Wefood, gdzie za grosze można dostać żywność, której z powodu kończącego się terminu przydatności do spożycia pozbywają się sieciowe sklepy. A dzięki specjalnej aplikacji na smartfona, można zlokalizować restauracje, w których pod koniec dnia za symboliczne grosze dostaje się jedzenie.
W Stanach Zjednoczonych wielu sklepikarzy wystawia na ulicę produkty, których termin przydatności się kończy. W Polsce coraz częściej można spotkać takie praktyki choćby pod warszawską Halą Mirowską, zaś w Barcelonie opracowano przewodnik po mieście dla freegan.
Komentarze
Prześlij komentarz