Rękopis Voynicha

     W Bibliotece Rzadkich Ksiąg i Rękopisów Uniwersytetu Yale w USA znajduje się Rękopis Voynicha. Ów rękopis posiada stronice z miękkiej, jasnobrązowej, delikatnej cielęcej skóry o nierównych brzegach. Jego 204 strony są wręcz zatłoczone malutkimi i w większości dziwacznymi literami. Niemal każda strona zawiera ilustracje, rysowane niezbyt wprawną ręką. 

    Najpierw pojawiają się fantastyczne rośliny, o których wiemy z ekspertyz botaników, że nie istnieją na Ziemi. Mają one bulwiaste nasieniostany i wężowe korzenie. Po nich następują wirujące, koliste, astrologiczne i kosmologiczne wykresy. Jeszcze dalej były przedstawione pulchne, nagie kobiety kąpiące się w wodzie płynącej z długich rur i rynien. Po nich pojawiają się twarze o zasmuconym wyrazie twarzy. Są wplecione między liście i korzenie albo wyzierają z księżyców i planet. 

    Oczywiście to wszystko jest fascynujące, ale najbardziej intryguje tekst. Napisany tajemniczym alfabetem, został zbadany przez licznych specjalistów: od historyków średniowiecza, przez językoznawców, a nawet wojskowych ekspertów od łamania kodów. I wciąż nie wiemy o czym jest ów tekst, kto go napisał, gdzie ani po co. 

    Swoją nazwę manuskrypt otrzymał od Wilfrida M. Voynicha, amerykańskiego antykwarysty, który znalazł go w bibliotece jezuickiego kolegium we Frascati niedaleko Rzymu. Jezuici nic o nim nie wiedzieli i chętnie mu go sprzedali. Voynicha zabrał go do USA, po czym wykonał kopie i rozesłał je do historykom, lingwistom, paleografom, filologom, botanikom i astronomom. 

    Mając takie wsparcie w postaci licznych naukowców wydawało się, że rękopis szybko ujawni wszystkie swoje tajemnice. Nic bardziej mylnego. Jedynie udało się co nie co wyjaśnić jego pochodzenie i dzieje, a to za sprawą wetkniętego między stronice listu pisanego w 1665 roku przez rektora uniwersytetu w Pradze, Johannesa Marcusa Marci z Kronlandu, zarazem lekarza austriackiego cesarza Rudolfa II. List był adresowany do poligloty Athanasiusa Kirchera, jezuity, sławnego z nieudanych prób odczytania egipskich hieroglifów i z szaleńczej wyprawy na dno krateru Wezuwiusza dla zbadania sił podziemnych. Marci przekazywał manuskrypt jezuicie, wspominając, że należał on dawniej do cesarza, który z kolei był przekonany, że jego autorem jest angielski zakonnik Roger Bacon (około 1214 - około 1294), zaś księga to magnum opus - suma nieznanych odkryć tego największego uczonego średniowiecza. O wcześniejszych losach manuskryptu nie wiedział.

    Ktoś zauważył, że podobnie rysowała żyjąca w XII wieku niemiecka mniszka, św. Hildegarda z Bingen. Ona również posługiwała się szyfrem, darowanym jej we śnie przez niebiańską siłę. Ale te nagie kobiety? To było zastanawiające. 

    Na przestrzeni kolejnych lat pojawiło się wiele teorii, ale tak naprawdę są to tylko teorie. Jedna z nich głosi, że te kobiece figurki i twarze to personifikacje związanych z roślinami albo ruchami planet sił przyrody, które w taki charakterystyczny sposób przedstawiają się szamanom. A jeśli tak, to tekst byłby opisem tejże natury, podyktowanym autorowi z innego wymiaru i napisanym "pismem automatycznym". 

    Kiedyś może poznamy prawdę. A może nie. 

Komentarze

Popularne posty