statki-widmo

   Żegluga morska zna wiele niestworzonych historii o morskich potworach rzekomo zamieszkujących niedostępne i niegościnne głębiny. Część z nich jeszcze nie tak dawno temu brana za bajki okazała się prawdziwa: ruchy płyt tektonicznych i podwodne trzęsienia ziemi mogą wywołać gigantyczne fale, zdolne zatopić nawet transatlantyk, olbrzymie kałamarnice - brane za legendarne krakeny - rzeczywiście istnieją. Fale co jakiś czas wyrzucają na brzegi różnych krajów ich długie macki. Może więc opowieści wilków morskich o statkach-widmach też należałoby potraktować bardziej serio?

   Najsłynniejszym takim okrętem jest bez zwątpienia Latający Holender. Statek ten był dowodzony przez upartego i nieustraszonego holenderskiego kapitana Van der Deckena. W 1641 opływał on ze swoją załogą Przylądek Dobrej Nadziei, kiedy rozpętał się potężny sztorm. Przerażeni marynarze błagali kapitana, aby ten zacumował gdzieś na chwilę i przeczekał nawałnicę. Mężczyzna jednak pozostawał nieugięty - uparł się, że podoła burzy. Wtedy - według pierwszej legendy - na pokładzie pojawił się anioł, który ostrzegł Van der Deckena by nie próbował dokonać niemożliwego, lecz on ani myślał posłuchać. 

   Według drugiej legendy, kapitan zaklął siarczyście i stwierdził, że przepłynie przylądek, choćby miał tego próbować aż do dnia Sądu Ostatecznego. Okręt został przeklęty i odtąd tuła się u brzegów południowej Afryki.

   Innym słynnym statkiem-widmo jest Mary Celeste. Ta brygantyna została zauważona w okolicach Gibraltaru w 1872 roku, kiedy płynęła pod pełnymi żaglami. Miesiąc wcześniej wypłynęła z portu w Nowym Jorku, gdzie z ładunkiem 1701 beczek spirytusu miała dotrzeć do portu w Genui. Nigdy do niego nie dotarła, zaginęła gdzieś po drodze. 

   Kiedy pierwsi marynarze weszli na pokład, spodziewali się zastać bałagan oraz wymordowaną przez piratów załogę. Tymczasem na statku panował niczym nie zmącony porządek i spokój, na stole stała niedopita herbata, a w kajutach suszyło się pranie. Brakowało jedynie załogi, lecz wszystkie szalupy były na miejscu. Do dziś nie wiadomo co się stało z załogą. 

   Swojej tajemnicy nie zdradził też statek Octavius, dryfujący od 13 lat! Zauważyła go w 1775 roku u wybrzeży Grenlandii grupa wielorybników. Zaintrygowani weszli na pokład i... i stanęli jak wryci. Ich oczom ukazał się przerażający widok: zamrożone ciała członków załogi wyglądały jakby zaskoczył ich nagły spadek temperatury. Zamrożony kapitan wciąż siedział w kajucie nad dziennikiem pokładowym, w dłoni trzymał pióro. 

Komentarze

Popularne posty