duch Lincolna w Białym Domu
Ze wszystkich prezydentów USA Abraham Lincoln zasłużył sobie na szczególną pamięć i wdzięczność u potomnych. A, że odszedł z tego świata nagle, zginąwszy z rąk zamachowca, nie powinien dziwić fakt, że jego duch był często widywany w Białym Domu.
Żona prezydenta Lincolna pasjonowała się spirytyzmem. On sam również przejawiał zainteresowanie "światem duchów" i często brał udział w seansach spirytystycznych. Podczas jednej z takich imprez prezydent i jego przyboczny strażnik przysiedli na wieku pianina. Nagle instrument wraz z nimi uniósł się w powietrzu.
Innym razem duch przemawiając za pośrednictwem medium przekonywał prezydenta do jak najszybszego zniesienia niewolnictwa.
Na krótko przed śmiercią Lincoln zobaczył we śnie zwłoki wystawione na katafalku we Wschodnim Pokoju Białego Domu. Twarz zmarłego była zakryta. Na pytanie, kim jest zmarły, padła odpowiedź: "To prezydent. Zginął z ręki zamachowca".
Po swej śmierci w roku 1865, prezydent Lincoln nie opuścił Białego Domu. Jego duch był widziany przez wszystkich rezydujących tam kolejno urzędników. W czasie urzędowania prezydenta Benjamina Harrisona w latach 1889-93 jeden z członków personelu Białego Domu opowiadał, że wziął udział w seansie, gdyż miał pilną prośbę do ducha Lincolna. Zamierzał prosić zjawę, aby przestała go wreszcie straszyć, gdyż znacznie utrudnia to wypełnianie jego obowiązków. Prośba podobno odniosła pożądany skutek.
Theodore Roosevelt określił Lincolna jako postać "powłóczącą nogami, nieładną, ze smutną, surową, pooraną głębokimi zmarszczkami twarzą" i twierdził, że widział go wielokrotnie w różnych pomieszczeniach rezydencji.
Grace Coolidge, żona trzydziestego prezydenta USA, widziała Lincolna "ubranego w czarny strój, z szalem owiniętym wokół ramion dla ochrony przed chłodem i przeciągami".
W 1934 roku jeden z pracowników Białego Domu zobaczył Lincolna siedzącego na łóżku w Pokoju Różowym. Po chwili jednak zjawa ulotniła się. Gdy w rezydencji przebywała królowa Niderlandów Wilhelmina, oddano jej do dyspozycji właśnie Pokój Różowy. Będąc w nim sama usłyszała stukanie do drzwi. Otworzyła je i stanęła oko w oko z ogromnym mężczyzną. Z wrażenia zemdlała. A gdy pytała później Roosevelta co ma sądzić o tym zdarzeniu, odrzekł jej, że ta przygoda była jedną z wielu jakie można przeżyć w Białym Domu.
Winston Churchill na przykład nie chciał spać w Pokoju Różowym i przeniósł się do pomieszczenia po drugiej stronie korytarza. Adiutant z Białego Domu twierdził natomiast, że w latach II wojny światowej natknął się wiele razy na ducha Lincolna. Także prezydent Eisenhower twierdził, że spotkał go nie raz.
Żona prezydenta Lincolna pasjonowała się spirytyzmem. On sam również przejawiał zainteresowanie "światem duchów" i często brał udział w seansach spirytystycznych. Podczas jednej z takich imprez prezydent i jego przyboczny strażnik przysiedli na wieku pianina. Nagle instrument wraz z nimi uniósł się w powietrzu.
Innym razem duch przemawiając za pośrednictwem medium przekonywał prezydenta do jak najszybszego zniesienia niewolnictwa.
Na krótko przed śmiercią Lincoln zobaczył we śnie zwłoki wystawione na katafalku we Wschodnim Pokoju Białego Domu. Twarz zmarłego była zakryta. Na pytanie, kim jest zmarły, padła odpowiedź: "To prezydent. Zginął z ręki zamachowca".
Po swej śmierci w roku 1865, prezydent Lincoln nie opuścił Białego Domu. Jego duch był widziany przez wszystkich rezydujących tam kolejno urzędników. W czasie urzędowania prezydenta Benjamina Harrisona w latach 1889-93 jeden z członków personelu Białego Domu opowiadał, że wziął udział w seansie, gdyż miał pilną prośbę do ducha Lincolna. Zamierzał prosić zjawę, aby przestała go wreszcie straszyć, gdyż znacznie utrudnia to wypełnianie jego obowiązków. Prośba podobno odniosła pożądany skutek.
Theodore Roosevelt określił Lincolna jako postać "powłóczącą nogami, nieładną, ze smutną, surową, pooraną głębokimi zmarszczkami twarzą" i twierdził, że widział go wielokrotnie w różnych pomieszczeniach rezydencji.
Grace Coolidge, żona trzydziestego prezydenta USA, widziała Lincolna "ubranego w czarny strój, z szalem owiniętym wokół ramion dla ochrony przed chłodem i przeciągami".
W 1934 roku jeden z pracowników Białego Domu zobaczył Lincolna siedzącego na łóżku w Pokoju Różowym. Po chwili jednak zjawa ulotniła się. Gdy w rezydencji przebywała królowa Niderlandów Wilhelmina, oddano jej do dyspozycji właśnie Pokój Różowy. Będąc w nim sama usłyszała stukanie do drzwi. Otworzyła je i stanęła oko w oko z ogromnym mężczyzną. Z wrażenia zemdlała. A gdy pytała później Roosevelta co ma sądzić o tym zdarzeniu, odrzekł jej, że ta przygoda była jedną z wielu jakie można przeżyć w Białym Domu.
Winston Churchill na przykład nie chciał spać w Pokoju Różowym i przeniósł się do pomieszczenia po drugiej stronie korytarza. Adiutant z Białego Domu twierdził natomiast, że w latach II wojny światowej natknął się wiele razy na ducha Lincolna. Także prezydent Eisenhower twierdził, że spotkał go nie raz.
Komentarze
Prześlij komentarz