statki-widma (2)
Drewniany statek handlowy Joyita został nazwany Mary Celeste Południowego Pacyfiku nie bez powodu. Został wybudowany w 1931 roku jako luksusowy jacht. Po wybuchu wojny przejęła go marynarka, w celu patrolowania wód Hawajów. W 1952 roku została wyczarterowana przez byłego oficera brytyjskiej marynarki wojennej, kapitana Thomasa H. Dusty Millera, mieszkającego na Samoa. Odtąd Joyita stała się statkiem handlowym i rybackim.
31. października 1955 Joyita wypłynęła z portu Apia na Samoa. Powinna zawinąć do portu Fakaofo na Tokelau 5. listopada, ale nigdy tam nie dotarła. Przeprowadzona akcja ratownicza trwała 6 dni, w czasie których przeczesano 260 000 km² oceanu. Nie natrafiono na żaden ślad.
Dopiero 10. listopada mocno zanurzoną w wodzie Joyitę wypatrzyła załoga statku Tuvalu, blisko ponad 1000 km od szlaku, którym powinna płynąć. Na pokładzie nie znaleziono nikogo, zniknął także przewożony ładunek, dziennik pokładowy i 1000 funtów, przeznaczony na zakup kopry. Nastawione na częstotliwość alarmową radio nie wysłało żadnego sygnału o pomoc.
Rybacki trawler High Aim 6 o wyporności 130 ton i długości 20 m, żeglujący pod indonezyjską banderą, wyszedł z tajwańskiego portu Liuchiu 31. października 2007 roku. Pod koniec grudnia radiostacja nagle zamilkła. 3. stycznia 2003 roku statek zostało dostrzeżony na wodach australijskich, 250 km na zachód od portu Broome. Pięć dni później na jego pokład weszli australijscy marynarze. Maszyny już nie pracowały, zaś ster został zablokowany w takiej pozycji, by trawler płynął prosto, bez zataczania kół. Po załodze pozostały jedynie szczoteczki do zębów, za to ładownie były pełne psujących się ryb.
Marynarka wspólnie z lotnictwem australijskim spenetrowały 24 000 km² oceanu w poszukiwaniu załogi. Nikogo nie odnaleziono.
Jeszcze bardziej niewiarygodna jest historia parowca Baychimo, co najmniej 38 lat tułającego się u wybrzeży Alaski. Oparł się on nie tylko niezliczonym burzom, ale także uściskowi lodów, często zgniatających nawet mocne kadłuby. Oparł się także ludziom, którzy próbowali go odzyskać.
Został zwodowany w 1914 roku w Szwecji dla niemieckiego armatora, po I wojnie światowej trafił jako odszkodowanie wojenne do Wielkiej Brytanii. W 1921 roku zakupiła go spółka Hudson's Bay Company. Statek bazował w szkockim porcie Ardrossan i co roku wypływał na północne wody Kanady.
Podczas jednej z takich wypraw, w 1931 roku, zima przyszła wyjątkowo wcześnie i statek został uwięziony w lodach koło wyspy Victoria. 22 członków załogi zostało ewakuowany samolotami, 15 zostało decydując się spędzić zimę w pobliżu okrętu. Marynarze, wraz z kapitanem Cornwellem, zbudowali nieopodal statku drewnianą chatę. W nocy 24 listopada rozpętała się gwałtowna burza. Gdy ucichła okazało się, że statek zniknął. Najprawdopodobniej poszedł na dno, lecz oto kilka dni później eskimoski łowca fok poinformował kapitana, że Baychimo stoi uwięziony wśród lodów 85 km za południowy zachód.
W 1932 roku wypatrzył go traper podróżujący psim zaprzęgiem. W marcu następnego roku grupa około 30 eskimoskich myśliwych dostała się na pokład, lecz została tam uwięziona na 10 przez szalejący sztorm. O mało nie umarli z głodu.
W listopadzie 1939 roku wypatrzył go kapitan Polson. Postanowił, że doprowadzi porzucony statek do portu, ale ponieważ morze było tak skute lodem, że ledwie zdołał wyprowadzić własny statek, pomysł upadł.
Po raz ostatni był widziany w 1969 roku. Widzieli go Eskimosi na Morzu Beauforta niedaleko Point Barrow. Był zardzewiały, zniszczony przez sztormy, ale wciąż utrzymywał się na wodzie.
31. października 1955 Joyita wypłynęła z portu Apia na Samoa. Powinna zawinąć do portu Fakaofo na Tokelau 5. listopada, ale nigdy tam nie dotarła. Przeprowadzona akcja ratownicza trwała 6 dni, w czasie których przeczesano 260 000 km² oceanu. Nie natrafiono na żaden ślad.
Dopiero 10. listopada mocno zanurzoną w wodzie Joyitę wypatrzyła załoga statku Tuvalu, blisko ponad 1000 km od szlaku, którym powinna płynąć. Na pokładzie nie znaleziono nikogo, zniknął także przewożony ładunek, dziennik pokładowy i 1000 funtów, przeznaczony na zakup kopry. Nastawione na częstotliwość alarmową radio nie wysłało żadnego sygnału o pomoc.
Rybacki trawler High Aim 6 o wyporności 130 ton i długości 20 m, żeglujący pod indonezyjską banderą, wyszedł z tajwańskiego portu Liuchiu 31. października 2007 roku. Pod koniec grudnia radiostacja nagle zamilkła. 3. stycznia 2003 roku statek zostało dostrzeżony na wodach australijskich, 250 km na zachód od portu Broome. Pięć dni później na jego pokład weszli australijscy marynarze. Maszyny już nie pracowały, zaś ster został zablokowany w takiej pozycji, by trawler płynął prosto, bez zataczania kół. Po załodze pozostały jedynie szczoteczki do zębów, za to ładownie były pełne psujących się ryb.
Marynarka wspólnie z lotnictwem australijskim spenetrowały 24 000 km² oceanu w poszukiwaniu załogi. Nikogo nie odnaleziono.
Jeszcze bardziej niewiarygodna jest historia parowca Baychimo, co najmniej 38 lat tułającego się u wybrzeży Alaski. Oparł się on nie tylko niezliczonym burzom, ale także uściskowi lodów, często zgniatających nawet mocne kadłuby. Oparł się także ludziom, którzy próbowali go odzyskać.
Został zwodowany w 1914 roku w Szwecji dla niemieckiego armatora, po I wojnie światowej trafił jako odszkodowanie wojenne do Wielkiej Brytanii. W 1921 roku zakupiła go spółka Hudson's Bay Company. Statek bazował w szkockim porcie Ardrossan i co roku wypływał na północne wody Kanady.
Podczas jednej z takich wypraw, w 1931 roku, zima przyszła wyjątkowo wcześnie i statek został uwięziony w lodach koło wyspy Victoria. 22 członków załogi zostało ewakuowany samolotami, 15 zostało decydując się spędzić zimę w pobliżu okrętu. Marynarze, wraz z kapitanem Cornwellem, zbudowali nieopodal statku drewnianą chatę. W nocy 24 listopada rozpętała się gwałtowna burza. Gdy ucichła okazało się, że statek zniknął. Najprawdopodobniej poszedł na dno, lecz oto kilka dni później eskimoski łowca fok poinformował kapitana, że Baychimo stoi uwięziony wśród lodów 85 km za południowy zachód.
W 1932 roku wypatrzył go traper podróżujący psim zaprzęgiem. W marcu następnego roku grupa około 30 eskimoskich myśliwych dostała się na pokład, lecz została tam uwięziona na 10 przez szalejący sztorm. O mało nie umarli z głodu.
W listopadzie 1939 roku wypatrzył go kapitan Polson. Postanowił, że doprowadzi porzucony statek do portu, ale ponieważ morze było tak skute lodem, że ledwie zdołał wyprowadzić własny statek, pomysł upadł.
Po raz ostatni był widziany w 1969 roku. Widzieli go Eskimosi na Morzu Beauforta niedaleko Point Barrow. Był zardzewiały, zniszczony przez sztormy, ale wciąż utrzymywał się na wodzie.
Komentarze
Prześlij komentarz