Chiny i religia (1)
Zanim komuniści przejęli władzę w Chinach, państwo to było scentralizowanym ośrodkiem kierowanym przez wysoce wyspecjalizowaną elitę cywilnych urzędników. Religia państwowa wytworzyła bowiem dość oryginalny model podobnego biurokratycznego systemu w niebie, z bogami i pomniejszymi bóstwami, ściśle zhierarchizowanymi oraz zajmującymi określone miejsce w ministerstwach czy departamentach. Na ich czele stał Jadeitowy Cesarz - główny bóg panteonu, odpowiednik ziemskiego chińskiego cesarza, głównego kapłana odprawiającego ważne państwowe obrzędy, które miały na celu zapewnić ład oraz harmonię na Ziemi.
Niższe szczeble niebiańskiej hierarchii tworzyli ministrowie wraz z całym zespołem urzędników, którzy z drobiazgową wręcz skrupulatnością nadzorowali wszystkie, nawet najmniejsze ziemskie sprawy.
Bogowie - opiekunowie poszczególnych miast, lecz także wsi - tworzyli jedno ministerstwo. Wszystkie zawody, branże, gildie kupieckie i rzemieślnicze i to zarówno te najbardziej szanowane, jak i te najmniej (do tej grupy zaliczali się zarówno złodzieje, jak i prostytutki), miały zajmującego się nimi boga. W domach zapalano kadzidełka przed figurkami oraz drzeworytami wyobrażającymi bóstwa opiekuńcze i tablicami przodków, których informowano o wszystkich rodzinnych wydarzeniach. A kiedy rodzina znajdowała się w potrzebie, zwracano się do nich o wstawiennictwo w boskich urzędach.
Raz do roku udawał się do nieba Bóg Ogniska Domowego, żeby złożyć sprawozdanie o wszystkich dobrych i złych uczynkach członków rodziny. Przed podróżą ofiarowywano mu miód w nadziei, że w niebie opowie tylko o dobrych uczynkach. Miód mógł też służyć do zaklejania mu ust, co miało zapobiec przekazaniu niekorzystnych wiadomości.
Jeśli niebiański urzędnik zaniedbywał się w swoich obowiązkach, był karany przez wyższych urzędników ziemskich. Wówczas albo degradowano takiego boga, albo wyrzucano jego wyobrażenie, powołując na jego miejsce innego boga. Czym mógł zawinić? Choćby tym, że nie sprowadził deszczu w swoim okręgu albo nie zapobiegł epidemii.





Komentarze
Prześlij komentarz